10.05.2012

[wywiad] Bloodgood opowiada o "Wrogim niebie"

W każdą niedzielę o 21.00 na kanale SciFi Universal można oglądać "Wrogie niebo" - w USA premierowy odcinek zgromadził 5.9 miliona widzów. Zapraszamy do wywiadu z jedną z gwiazd występujących w produkcji, Moon Bloodgood.


Ostatnio powstało wiele produkcji, które opowiadały o inwazjach Obcych na Ziemię – były to między innymi Dystrykt 9, Skyline, Battle: Los Angeles i oczywiście V. Co Twoim zdaniem odróżnia Wrogie niebo od innych seriali opowiadających o Obcych?

Moon Bloodgood: To prawda,  nasz serial jest podobny do wymienionych przez Ciebie. Jednak "Wrogie niebo" różni się nieco podejściem do samego gatunku science-ficition. Na pierwszy plan wysuwają się ludzkie historie i dramaty.

W naszej produkcji jest zdecydowanie więcej elementów dramatycznych i ludzkich historii niż np. w "Dystrykcie 9". Ten serial, jest jedną z moich ulubionych produkcji science-ficition. Myślę, że nasz serial jest świetnym połączeniem rodzinnej opowieści z elementami science-ficition.

Grałaś również w innych post apokaliptycznych filmach jak np. "Terminator". Powoli zaczynasz specjalizować się w tym gatunku. Co najbardziej pociąga Cię w tych produkcjach?

Moon Bloodgood: Wydaje mi się, że te produkcje przyciągnęły mnie, ponieważ sama jestem fanką science-ficition. Myślę, że jeśli lubi się dany gatunek, to ma to wpływ na to jak wypada się na castingu. W moim przypadku jest prościej – ja po prostu bardzo lubię science-fiction i chętnie angażuję się w takie projekty. W końcu nagrywasz sporo rzeczy w danym gatunku, w którym zaczynasz się specjalizować. Nie uważam tego za jakieś ograniczenie.


W jaki sposób powstał pomysł na "Wrogie niebo"?

Moon Bloodgood: Jeśli dobrze pamiętam pierwszy pomysł na serial miał Spieblberg oraz Michael Wright. Później do tego projektu wciągnęli jeszcze Roberta Rodata, który jest niesamowitym scenarzystą. Napisał między innymi scenariusz do "Szeregowca Ryana".

Ja zostałam zaangażowana ponad rok później. Wówczas Noah już był w obsadzie. Moja postać na początku chyba miała być związana ze światem artystycznym w jakiś sposób. W pierwszym odcinku, wydarzenia nie skupiły się wokół mojej postaci. Większość rozgrywała się wokół rodziny Masonów. Moja postać miała wejść w nieco bardziej romantyczną relacje z Noahem.

Także wydaje mi się, że to Spielberg zainicjował powstanie serialu.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze w tym serialu?

Moon Bloodgood: Zdarzały się sceny, które były bardzo ważne i głębokie. Wymagały one chwili refleksji oraz próby postawienia się w danej sytuacji – głównie były to momenty, kiedy bohaterka była wyczerpana, głodna i zrozpaczona po stracie rodziny. Czasem miałam wrażenie, że te przeżycia nieco na mnie ciążą i chciałam się od nich nieco uwolnić. Wówczas po powrocie do domu, włączałam jakąś komedie i otwierałam piwo. Potrzebowałam jakiejś odmiany.

Jednak myślę, że dobrze radzę sobie z takimi tematami. Lubię dramat i w tej konwencji czuje się najlepiej. Zapewne dlatego większości moich ról jest właśnie dramatyczna.


Czy Dr Glass różni się od innych bohaterów science-ficition, których miałaś okazję grać? Tak jak mówiłaś, tym razem twoja bohaterka nie biega z pistoletem. Jest postacią opiekuńczą. Jaki ma to wpływ na wyraźne napięcie miedzy nią i Weaverem, które możemy obserwować w pierwszych odcinkach?

Moon Bloodgood: Początkowa scena z Willem jest moją ulubioną! Uwielbiam z nim pracować!

Moja postać nie jest wyłącznie lekarzem. Jest dobrym duchem, który przypomina Willowi Pattonowi o tym co jest w naszej walce najistotniejsze – człowieczeństwo.

To była dla mnie trudna rola, ponieważ musiałam być jednocześnie pewną siebie i nieco zlęknioną osobą. Musiałam zagrać kogoś, kto nie ma pełnej kontroli. Nigdy takiej roli nie odgrywałam.

SciFi Universal