Początek wiosny może nie obfitował w niesamowitą ilość premier, ale w kwietniu w naszych kinach pojawiły się dwie naprawdę odjazdowe produkcje, które były skierowane zdecydowanie do fanów gatunku. A potem nadszedł maj... Zapraszamy do drugiej części podsumowania roku!
Pierwsza z nich to szalona komedia zatytułowana "Iron Sky". Całość opowiadała o najeździe nazistów z księżyca na Ziemię. Co ciekawe - film był między innymi sfinansowany dzięki crowdfundingu - twórcy pozyskali znaczną część pieniędzy od internautów. Nie wszystkim ten obraz przypadł do gustu, ale docenić trzeba to, że całość tak naprawdę była fanowską i totalnie niezależną produkcję, która miała dystrybucję na całym świecie.
![]() |
fot. Iron Sky |
Druga premiera to "Dom w głębi lasu", który zapowiadał się jak typowy slasher, a okazał się totalną jazdą bez trzymanki i zabawą z konwencją na najwyższym poziomie. Problem był jedynie z jego odbiorem przez zwykłą publiczność, która niekonieczne przyzwyczajona jest do łamania podstawowych zasad fabularnych i schematów. Jednak dla fanów postmodernizmu i horrorów wszelakich, była to pozycja obowiązkowa.
![]() |
fot. Dom w głębi lasu |
Zupełnie inaczej było w przypadku premiery filmu "Battleship: Bitwa o Ziemię", czyli przeniesienie słynnej "gry w okręty" na duży ekran i podlanie to motywem SF w postaci obcych atakujących Ziemię. To jeden z tych tytułów, o których za parę lat będziemy jedynie pamiętać, że grała tam Rihanna.
Maj to w USA początek lata dla wysypu blockbusterów i wszelkich potencjalnych hitów. Podobnie było w Polsce. Do kin trafił jeden z najbardziej oczekiwanych filmów roku dla wszelkiego rodzaju geeków - "Avengers". Co tu wiele mówić... Produkcja zachwyciła fanów, którzy reżysera Josa Wheedona uznali za swojego nowego boga, zaś obraz stał się jednym z najlepiej zarabiających filmów wszech czasów. Czy film jest genialny? Można się z tym spierać, ale fani praktycznie byli jednogłosnie zachwyceni.
![]() |
fot. Avengers |
Praktycznie niezauważenie obok przeszedł nowy film Tima Burtona, czyli "Mroczne cienie" z Johnnym Deppem, który okazał się średniakiem oraz powrót Willa Smitha w "Facetach w czerni 3", który dla jednych byl miłym powrotem do lubianej serii, dla drugich – odcinaniem kuponów od marki i totalnie nieudolną komedią SF.
PIERWSZA CZĘŚĆ PODSUMOWANIA >>>
***
JUŻ JUTRO KOLEJNA CZĘŚĆ PODSUMOWANIA!
Jędrzej Bukowski